Uprawianie sportu od zawsze wiąże się z ryzykiem wystąpienia kontuzji. Jest takie powiedzenie, że sport to zdrowie, przy czym bardzo często dodaje się „utracone”. I trochę tak jest, ale jednocześnie trochę tak nie jest. Jeżeli zrobiliśmy wszystko, aby kontuzji zapobiec, czyli: wykonywaliśmy porządną rozgrzewkę, po aktywności odpowiednio się porozciągaliśmy, pomiędzy treningami zadbaliśmy o odpowiednią regenerację, a mimo to przytrafiło nam się coś złego, to czy oznacza to całkowite wyłączenie nas z aktywności fizycznej. Odpowiedź może zaskoczyć ale NIE. Co więcej, nawet nie powinniśmy zastygać w bezruchu, gdyż może się to okazać dla naszego zdrowia zgubne w skutkach i znacząco utrudni powrót do formy.
Zatem co robić dalej?
Oczywiście z racji tego, że każda kontuzja jest inna, ma inną specyfikę i powinna być inaczej leczona, będę musiał bardzo mocno generalizować mój dalszy wywód.
Najpierw idź do specjalisty
Wspólnym mianownikiem dla wszystkich kontuzji, zarówno dla tych poważniejszych (jak
złamania, zerwania ścięgien, mięśni, więzadeł), jak i dla tych bardziej błahych (jak skręcenia) jest konieczność udania się po poradę do specjalisty z zakresu fizjoterapii czy ortopedii. Człowiek ten będzie w stanie określić wielkość uszkodzenia tkanek, rokowanie dotyczące leczenia oraz da odpowiednie zalecenia.
Byle nie w gips
Większość urazów tkanek miękkich nie powinna być związana trwałym unieruchomieniem, gdyż ruch przyśpieszy nam regenerację uszkodzonych struktur. Ruch powoduje zwiększony przepływ krwi, która niesie ze sobą nowe składniki odżywcze. Jednocześnie zabiera ze sobą produkty przemiany materii, czyniąc ten obszar lepiej odżywionym i tworząc dużo lepsze środowisko do naturalnych procesów regeneracyjnych. Nawet w przypadku złamań kości ich proces zrastania się polega na cyklicznym obciążaniu i odciążaniu osiowym kończyny. Ale nie zawsze tak myślano.
Kilkanaście lat temu niemal wszystkie kontuzje, od złamania, po skręcenie ładowano w gips na 6 lub więcej tygodni permanentnego unieruchomienia, które powodowało zanik mięśni usztywnionej kończyny, a co za tym idzie spadek ich zdolności do generowania siły. Usztywnienie powoduje również przykurcze mięśni, które skutkują ograniczeniem ruchomości stawów. Dodatkowo mózg niejako zapomina o unieruchomionej kończynie, pogarsza się jej koordynacja, stabilizacja oraz czucie wewnętrzne. Nic przyjemnego prawda? Jednak są takie urazy, które niestety bezwzględnie trzeba unieruchomić.
Optymalne ćwiczenia
Czy jesteśmy skazani na te wszystkie niemiłe rzeczy wypisane powyżej? Nie do końca jak się okazuje. Usztywnioną kończynę też możemy ćwiczyć. Ba, nawet powinniśmy to robić. Jednakże te obciążenia powinny być optymalne, nie za mocne nie za słabe. I tutaj znowu odwołuję się do konsultacji ze specjalistą usprawniania ruchowego, czy lekarzem ortopedą (a po prawdzie najlepiej z jednym i z drugim, gdyż najczęściej ich porady uzupełniają się.)
Dwa sposoby pracy
Jak zatem usprawnić kończynę włożoną w gips? Po pierwsze jesteśmy w stanie napinać mięsnie izometrycznie pod spodem. Izometrycznie znaczy tyle, że bez ruchu. Wpłynie to na ich wzmocnienie (a przynajmniej zahamuje spadek) siły mięśniowej oraz uruchomi pompę mięśniową, dzięki której poprawimy trofikę tkanek.
Drugi sposób opiera się na zjawisku konsensualnym, które mówi o tym, że wpływając na jedną kończynę, pośrednio wpływamy na drugą. Organizm ludzki dąży do symetrii, tak więc ćwiczenie kończyny zdrowej, będzie pozytywnie wpływało poprzez układ nerwowy, na kończynę uszkodzoną. Ponadto, ćwiczenie całego ciała również będzie oddziaływało na unieruchomioną kończynę.
Wszystko w granicach rozsądku
Jak widzicie, kontuzja najczęściej nie równa się leżeniu w łóżku i obrastanie w tłuszczyk. Ruch powinien być istotnym elementem leczenia, oczywiście odpowiednio dostosowany zarówno pod względem intensywności, objętości i doboru ćwiczeń.
Jeżeli właśnie przechodzisz kontuzję lub chcesz wiedzieć co robić żeby jej uniknąć, to zapraszam do kontaktu, razem na pewno doprowadzimy Cię do sprawności.
Ze sportowym pozdrowieniem,
Sportowiec Codzienny!